Wyrzutów sumienia po zakupach nie mam tylko wtedy, jeśli kupię coś absolutnie niezbędnego, superprakycznego i w promocji. Niestety, mój wewnętrzny pragmatyk lubi mnie nękać.
Tym razem udało mi się namówić samą siebie 31 grudnia na guiltfree shopping, czyli zakupy trochę zbędne, nie zawsze praktyczne, ale za to w czasie wielkich wyprzedaży, więc jednak odrobinkę usprawiedliwione ;). Najważniejsze, że tego dnia nie ma poczucia winy.
Zakupowy plan dnia sporządziłam wcześniej, by optymalizować czas wędrowania po sklepach i mimo wszystko nie dać się wkręcić w totalnie przypadkowe zakupy (jednak ten pragmatyk :(). W planach miałam głównie zakupy kosmetykowo-makijażowe i jedną odzieżówkę. Wszystko udało się zrealizować :D
Zaczynając od końca:
Promod oferował wyprzedaże do -70%, co prawda nie znalazłam koszul, na które polowałam, ale dawno spisany przeze mnie na straty komin czaił się z -76% obniżką ceny, grzechem byłoby nie skorzystać.
Dodatkowo zagranęłam promodową wodę toaletową Les petits cols "Chic" o cudownym nieco pudrowym zapachu, ewidentnie kojarzącym się z paryskimi perfumami, ale absolutnie lekkim i nieduszącym.
Hebe to ukochany i niezawodny tusz L'Oreal Million Volume Lashes (zapas na rok ;) ) oraz korektowy we flamastrze: rozświetlający L'Oreal (okolice oczu) i kryjący Gosh (tuszujący niedoskonałości, zielonkawy).
Zakupy uhonorował zestaw Normaderm: żel oczyszczający i tonik zakupione w aptece, również w promocyjnej cenie. Krótki opis tuszu L'Oreal oraz Normaderm znajdziecie w Ulubieńcach 2013.
Na ten moment zapas kosmetyków pielęgnacyjnych i kolorowych wystarczy mi pewnie na rok ;) Nie ma zatem co drzeć szat i można bez kaca moralnego z impetem wejść w nowy rok!
Życzę Wam w związku z tym samych superokazji i promocji w życiu niezakupowym!Buziaki,
Karolina
0 komentarze:
Prześlij komentarz